top of page

Oswajanie

Przynosząc zwierzaki do domu chcemy od razu nawiązać z nimi jak najlepszy kontakt. Marzymy, aby wychodziły śmiało z klatki na nasze ręce i dały się pogłaskać pod bródką, robiąc rozkosznego "samolocika".
autor zdjęcia: junoo

Niestety taki efekt wymaga naszego czasu, zaangażowania, a przede wszystkim cierpliwości. Nie osiągniemy tego w przeciągu kilku godzin, czy nawet dni.


NA POCZĄTKU
Przed przyjęciem zwierząt pod swój dach, powinniśmy mieć już gotową klatkę z pełnym wyposażeniem. Wpuszczamy zwierzaki i choć to trudne, dajemy im spokój. Najlepiej nawet wyjść z pokoju. Niech się uspokoją, zobaczą, że nic im nie zagraża. Po jakimś czasie zaczną zwiedzanie nowego terenu. Powoli, w pełnej gotowości do ucieczki będą oglądać i wąchać nowe lokum. Każdy nasz ruch, każdy niespodziewany dźwięk, a nawet zapach wywołuje u nich atak paniki i uciekają na oślep. Właśnie dlatego pierwszy dzień powinien być spokojny z możliwie ograniczonym kontaktem z człowiekiem.

DZIEŃ DRUGI
Zwierzaki choć nadal nieufne, są już obeznane ze swoją klatką. Wiedzą gdzie znajduje się domek, a gdzie mają miseczkę i poidełko. Znają już zapachy. Powoli oswajają się z odgłosami domu – gwizdem czajnika, dzwonkiem do drzwi czy odgłosami domowników. Możemy stopniowo zacząć oswajanie. Usiądźmy przy klatce, nie wykonujmy gwałtownych ruchów, pokażmy zwierzakom, że nie jesteśmy dla nich zagrożeniem. Weźmy do ręki smakołyk (np. suszony topinambur, kawałek suszonego brokuła, czy inny smaczny i zdrowy kąsek) i podsuńmy do prętów klatki. Koszatniczki mogą na początku się wystraszyć, ale jeżeli będziemy spokojnie czekać, w końcu wygra w niej wrodzona ciekawość i podejdzie do nas po jedzonko. Przy pierwszych próbach mogą szybko ze smaczkiem w pyszczku uciekać, ale z czasem zaufają nam i będą jadły w pobliżu nas.


autor zdjęcia: junoo

DZIEŃ TRZECI... I KOLEJNE, DO SIÓDMEGO
Starajmy się przebywać możliwie często w pobliżu klatki. Otwierajmy drzwiczki i spokojnie wkładajmy rękę z jakimś smakołykiem. Nie łapmy zwierząt, nie wykonujmy gwałtownych ruchów. Pozwólmy zwierzakom się obwąchać, wziąć smakołyk z naszej ręki. Mogą delikatnie skubać zębami nasze palce, żeby spróbować czy my też jesteśmy smaczni Wtedy przesuńmy rękę, czy wykonajmy jakiś ruch palcami, żeby troszkę je odstraszyć od takich zabaw. Jeżeli zwierzak wejdzie na rękę i zacznie się wspinać po niej na nasze ramię, możemy mu na to pozwolić. Może później sam wrócić do klatki w ten sam sposób jak z niej wyszedł, lub w zależności od zwierzaka, może postanowić schodzić po nas na podłogę. To nie pora na wybiegi, dlatego lepiej w takich sytuacjach złapać koszatniczkę i włożyć ją z powrotem do klatki.
UWAGA! Nie łapiemy koszatniczek od góry. Naturalnym wrogiem dziko żyjących koszatniczek są ptaki drapieżne atakujące z lotu. Jeżeli złapiemy je tak jak drapieżnik, mogą się wystraszyć, odwrócić i dotkliwie nas pogryźć. Jej zęby potrafią przegryźć twardy patyk, więc możemy sobie wyobrazić co zrobi z naszymi palcami. Podstawmy jej dłoń, aby spokojnie na nią weszła, lub jeśli mamy obie ręce wolne obejmijmy nimi koszatniczkę od boku i zbliżmy je tworząc „miseczkę”, tak jakbyśmy chcieli nabrać piasku z plaży.

PO TYGODNIU
Koszatniczki są już oswojone z naszym widokiem, znają dokładnie swoją klatkę. Pora na wybieg!
W zależności od naszych możliwości przestrzennych budujemy wybieg. Zatykamy wszystkie zakamarki, zabezpieczamy kable, przenosimy trujące rośliny z zasięgu koszatniczkowych zębów. Dobrze, aby klatka w czasie wybiegu stała na podłodze, żeby koszatniczki mogły same do niej w dowolnym momencie wrócić. Siadamy na podłodze uzbrojeni w smakołyki i wypuszczamy zwierzaki z klatki. Pozwalamy koszatniczkom zaznajomić się z nami i wciągnąć do swoich zabaw, z których ulubioną jest wdrapywanie się i bieganie po nas Nie zapomnijmy o smakołykach, itp.


Jest kilka sposobów, które możemy zastosować podczas oswajania zwierząt. Przedstawię kilka z nich:

Sposób na "smakołyk"
Koszatniczki są łakomczuchami, dlatego warto wykorzystać ten fakt podczas oswajania ich z nami. Niech kojarzą nasz widok z czymś pozytywny, czemu by nie z jedzeniem Są pewne pokarmy, za którymi koszatniczki wręcz przepadają, np.:
- suszony topinambur
- suszony pasternak
- korzeń mniszka
- kora z młodych, zielonych gałęzi z dozwolonych drzew (lista w osobnym artykule)
- kłosy prosa senegalskiego
- płatki groszkowe (zmiażdżone i wysuszone nasiona grochu, do kupienia w sklepach zoologicznych lub sklepach ze zdrową żywnością)
- świeża pietruszka, bazylia
Zaczynamy od podawania przez pręty klatki, później na włożonej do klatki dłoni. Nie przesadzajmy z ich ilością, nic w nadmiarze nie jest zdrowe.


autor zdjęcia: junoo

Sposób na "gniazdko"
Koszatniczki uwielbiają budować wygodne gniazdka, w których śpią. Warto wykorzystać to przy oswajaniu, podając im czyste, potargane na paski chusteczki higieniczne (bezzapachowe!) lub ręczni papierowe. Koszatniczki złapią fragmenty papieru w pyszczek i zaniosą sobie do norki. Chusteczki łatwo przechodzą zapachem naszych rąk, co wpływa na pogłębienie naszej więzi z koszatniczkami. Śpiąc, wtulają się w chusteczki pachnące nami.

Sposób na "spacerek"
Koszatniczki uwielbiają wspinać się po nas. Umożliwiajmy im to, siadajmy podczas wybiegu na podłodze i pozwólmy im się z nami zaznajomić.

Sposób na "gałązkę"
Trzymając w ręku, podajemy koszatniczkom świeżą gałązkę z dozwolonego drzewa. Czy to na wybiegu czy w klatce, wzbudzi niemałe zainteresowanie. Koszatniczki kochają obgryzać korę, obcinać liście, więc strach przed nami szybko ustąpi ciekawości i łakomstwu.

Najlepsze efekty daje zastosowanie wszystkich metod. Oczywiście każda koszatniczka ma indywidualny charakter i inne doświadczenia z człowiekiem, jednak nasza cierpliwość i włożona praca powinna ją w końcu przekonać do człowieka i osiągnąć wymarzony efekt.
Czas oswajania jest różny. Bądźmy cierpliwi, nie podnośmy głosu w ich obecności, nie wykonujmy gwałtownych ruchów, absolutnie nie karćmy zwierzęcia - to może trwale zrazić do nas koszatniczki.
Oswojona koszatniczka jest radosnym i przyjacielskim zwierzakiem, zawsze chętnym do kontaktu i zabaw z nami. Obserwowanie tych gryzoni w klatce nie daje takiej satysfakcji jak bezpośredni kontakt ze zwierzęciem, dlatego poświęćmy czas w ich oswojenie.
Niektóre koszatniczki, które spędzają naprawdę dużo czasu ze swoim właścicielem potrafią zapamiętać swoje imię, a dokładniej dźwięk i ton głosu związany z jego wypowiadaniem. Jeśli często będziemy powtarzać jej imię (najlepiej krótkie i w miarę dźwięczne), koszatniczka zacznie na nie reagować. Warto wzmacniać pozytywne bodźce podczas nauki imienia i po wypowiedzeniu słowa częstować ją smakołykiem. Mówmy do koszatniczek, bardzo szybko zapamiętują nasz głos i potrafią zareagować, nawet gdy usłyszą go z innego pokoju.

Autor tekstu: junoo

ŁĄCZENIE KOSZY

Czym jest łączenie koszatniczek?
Jest to moment kiedy niespokrewnione koszatniczki zostają ze sobą zapoznane, w celu wspólnego zamieszkania i utworzenia nowego stada.

Czy możemy łączyć samca z samicą?
Nie. Łączymy wyłącznie samców z samcami i samice z samicami. W innym wypadku koszatniczki zaczną nam się niekontrolowanie mnożyć, co może doprowadzić do śmierci samicy oraz chowu krewniaczego (ojciec z córkami, bracia z siostrami, synowie z matką).

Czy możemy łączyć więcej niż dwie koszatniczki?
Tak, można łączyć ze sobą więcej koszatniczek niż tylko dwie, ale trzeba zawsze pamiętać, że takie łączenie wpływa na nowy podział ról w stadzie i rozbija dotychczasową hierarchię. Trzeba się liczyć z tym, że dotychczas zgrane stadko może się rozpaść. Oczywiście nie dzieje się tak zawsze, ale trzeba mieć świadomość takiego ryzyka - zazwyczaj przy większej ilości koszatniczek, lub łączeniu dwóch stadek.

Czy koszatniczki muszą być w tym samym wieku?
Nie, nie muszą. Możemy łączyć młode koszatniczki ze starszymi jak i koszatniczki w tym samym lub podobnym wieku. Jedynie nie zalecane jest łączenie młodziutkich koszatniczek do około 1,5 roku z „koszatniczkowymi emerytami” czyli między 7 a 8 rokiem życia, szczególnie gdy ci drudzy są już schorowani – oczywiście są wyjątki od tej reguły, ale nie polecam takich łączeń osobom niedoświadczonym.

Jak przygotować się na łączenie?
Zanim zdecydujemy się na łączenie koszatniczek, musimy przygotować sobie kilka rzeczy potrzebnych nam do tego:
* pomieszczenie gdzie będziemy łączyć koszatniczki – musi to być przestrzeń neutralna, na której nie przebywały koszatniczki rezydentki. Najczęściej jest to łazienka -mała lub duża ( o wydzielonej małej przestrzeni ), wanna lub brodzik prysznicowy. Wybrane miejsce musi być względnie spokojne (jeśli wybierzemy korytarz czy łazienkę, żeby co chwilę ktoś nie potrzebował z tego miejsca korzystać ). Ważnym aspektem jest ograniczona przestrzeń, aby zwierzaki były blisko siebie podczas łączenia.
* dodatkowa klatka – w razie gdyby pierwsze próby łączenia nie przebiegły pomyślnie. Docelowo nie musi być duża, może później posłużyć jako transporter, ewentualnie jeśli mamy taką możliwość możemy pożyczyć klatkę od kogoś.
* wyczyszczenie klatki gdzie będą docelowo mieszkać połączone koszatniczki – to jest bardzo istotny zabieg, gdyż po udanym łączeniu zwierzaki powinny trafić do klatki pozbawionej wszelkich zapachów ( dobry moment na ewentualne prze remontowanie klatki ), które zostawiła kosza rezydentka. W ustalonej nowo hierarchii mogłoby dojść do nowych spięć na terenie na którym mieszkała koszatniczka rezydentka i cały zabieg łączenia mógłby skończyć się groźną walką, a my musielibyśmy koszatniczki znów rozdzielić.
* grube rękawice – potrzebne nam będą w razie interwencji gdy trzeba będzie rozdzielić walczące ze sobą koszatniczki, a nasze dłonie podczas rozłączenia mogą ulec pogryzieniom.
* spryskiwacz z czystą wodą – wyłącznie w razie dużej konieczności aby przerwać walkę i móc rozdzielić ze sobą walczące koszatniczki.
* apteczka pierwszej pomocy – pod ręką przydadzą nam się też środki dezynfekujące jak woda utleniona czy octanisept (osobiście polecam to drugie), w razie walki do krwi.
* ocpjonalnie piasek i/lub drobne smakołyki – piasek pomoże w wymieszaniu się zapachu obu koszatniczek, a smakołyki wyrobią dobre skojarzenie z nowym towarzyszem. Ważne aby piasek był w naczyniu (trzeba pamiętać, że w razie walki do krwi mogą się nim rany zabrudzić), przy rozsypywaniu karmy trzeba zwrócić uwagę czy któryś osobnik nie przejawia chęci do bronienia jedzenia

Jak przebiega prawidłowe łączenie koszatniczek?
Wszystko dobrze idzie kiedy koszatniczki:
- obwąchują się
- ćwierkają między sobą (to najlepszy z najlepszych znaków)
- iskają [skubią] miedzy sobą (to drugi najlepszy znak, że wszystko jest ok)
- wchodzą na siebie jakby kopulowały ( jest to ustalanie hierarchii, jeszcze kilkukrotnie po łączeniu w klatce zaobserwujemy to zachowanie)
- znaczą się moczem
- boksują się między sobą i naskakują na siebie ( także kiedy wyrywane jest futro)
- wydają głośne piski (jest to oznaka stresu i sygnał ostrzegawczy)
- szereg innych dźwięków
- uderzają lub zamiatają ogonkiem ( podenerwowanie i ekscytacja)

Kiedy powinniśmy interweniować i przerwać łączenie?
Przede wszystkim kiedy zauważamy rany i pojawia się krew, także wtedy kiedy koszatniczki tworzą zwartą kule futra. Należy wtedy definitywnie przerwać łączenie i rozdzielić walczące ze sobą koszatniczki. W takiej sytuacji ponowne próby łączenia mogą nastąpić po zagojeniu ran. Oczywiście nie panikujemy przy drobnych zadrapaniach, niedużych kępkach futra czy wyrwanym wąsiku, takie drobne ranki mogą się zdarzyć, interweniujemy wyłącznie przy większym rozlewie krwi.

Czy mamy jedną sprawdzoną metodę na łączenie koszatniczek?
Tak naprawdę jednej super sprawdzonej metody nie ma, gdyż wszystko zależy od indywidualnych charakterów naszych koszatniczek, ich wieku, stanu zdrowia, i wielu innych czynników składających się na całokształt naszych zwierzaków. Ale spokojnie jest kilka metod, które pomogą nam zapoznać w bezpieczny sposób naszych milusińskich:

Metoda „klasyczna”: Zwierzaki są wypuszczone do neutralnego pomieszczenia gdzie dochodzi do spotkania, a my obserwujemy z bezpiecznej odległości co zwierzaki robią. Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi sugerują, że zwierzaki się dogadały zabieramy je do wysprzątanej klatki i tam dalej nadzorujemy ich zachowania. Możemy być pewni udanego łączenie kiedy nasze zwierzaki razem idą spać.

Metoda „po kolei”: Podobnie jak w metodzie klasycznej wypuszczamy nową koszatniczkę na neutralnym terenie i pojedynczo dokładamy koszatniczki ze stada. Zaczynamy od tych najspokojniejszych i na samym końcu dołączamy osobnika dominującego. Za każdym razem czekamy, aż nowa koszatniczka dogada się z nowo dodaną koszatniczką ze stada. Jeśli wszystko przebiega bez zakłóceń, przenosimy świeżo połączone stadko do wysprzątanej klatki i tam dalej obserwujemy.

Metoda „ po kolei 2”: Robimy tak samo w przypadku kiedy mamy jedną koszatniczkę i chcemy do niej dołączyć nowo przybyłe stadko. Wcześniej nowe koszatniczki w oddzielnej klatce i pomieszczeniu musimy poznać i zaobserwować kto jest dominującym osobnikiem i jak mniej więcej zbudowana jest hierarchia i jakie są charaktery nowoprzybyłych koszatniczek. Pilnujemy aby nie przenosić zapachu miedzy obiema klatkami.

Metoda „ na samotność”: W tej metodzie łączymy koszatniczki, które przez powinien okres były pozbawione kontaktów z osobnikami swojego gatunku np. kosza rezydentka samotna od dłuższego czasu plus druga samotna koszatniczka. Metoda ta dobrze się sprawdza gdy mamy jakiegoś agresora w stadzie lub ogólnie osobnika silnie dominującego. Należy taką koszatniczkę oddzielić na pewien okres czasu od stada, pozbawiając ją wszelkich kontaktów z innymi koszatniczkami. Najlepiej przenosząc ja w innej klatce do obcego pomieszczenia. Po kilku dniach przeprowadzamy próbę łączenia jak w metodzie klasycznej. Czasem może się zdarzyć, że okres osamotnienia musi być dłuższy niż kilka dni.

Metoda „naprzemienna”: W tej metodzie możemy łączyć tak samo koszatniczki pojedyncze jak i stadka. Polega ona na zamianie klatkami mniej więcej co 24 godziny. Koszatniczkę rezydentkę lub stadko rezydentów przenosimy do klatki nowej koszatniczki lub nowych koszatniczek, a nową koszatniczkę lub stadko do klatki rezydentki lub rezydentów. Takie zabiegi wykonujemy około tygodnia a później próbujemy połączyć zwierzaki jak w metodzie klasycznej.

Metoda „szokowa” : W tej metodzie łączymy koszatniczki świeżo przybyłe do naszego domu i zestresowane podróżą oraz nowym domem. Taka koszatniczka od razu ląduje w wannie wraz z koszami rezydentkami. Nowa w stresie jest uległa, ponieważ się boi a takie łączenie zazwyczaj trwa dość krótko z dużą szansą na pozytywny wynik. Kiedy kosze się połączą postępujemy dalej jak w metodzie klasycznej.

Metoda „hardcorowa”: Umieszczamy koszatniczki w ciasnym najlepiej nowym transporterku lub porządnie wyszorowanym i zaczynamy z nimi „podróżować” po mieszkaniu, pokoju itp. delikatnie lub średnio mocno poruszając przy tym transporterkiem. Metoda ta ma za zadanie zestresować zwierzaki co pod wpływem wspólnego stresu zmusi je do wspólnego trzymania się razem – coś na zasadzie jednoczenia w trudnych i stresujących chwilach – a uniemożliwi walkę między sobą. Z powodzeniem może się sprawdzić przy łączeniu młodych osobników lub dwóch różnych koszatniczek, które zostały w tym samym czasie transportowane do nowego domu. Kończy się wypuszczeniem zwierzaków jak w metodzie klasycznej. Zdecydowanie tą metodę odradzam, gdyż silny stres może doprowadzić do śmierci zwierzaka i jest to dość ryzykowny sposób. Metoda wyłącznie dla doświadczonych hodowców.

Metoda „na terenie rezydenta”: W tej metodzie łączymy koszatniczki na wybiegu koszatniczki lub koszatniczek rezydentek. Wypuszczamy w pierwszej kolejności nowego osobnika i po kolei każdą kolejną koszatniczkę ze stada rezydującego. Metoda o tyle niebezpieczna, że koszatniczki rezydujące mają o wiele więcej pewności siebie i mogą bronić terenu przed nowym intruzem, jeśli nowa koszatniczka jest dominująca to może dojść do poważnej walki zakończonej poważnymi ranami. Metoda wyłącznie dla doświadczonych hodowców.

UWAGA!
Żadna z wymienionych metod nie daje 100% gwarancji na udane łączenie, czasem zdarzają się wybitnie agresywne jednostki, które ciężko jest połączyć. Próby łączenia mogą być wielogodzinne a nawet wielotygodniowe. Pamiętać także należy, aby w wypadku dużej ilości ran, ewidentnego osłabienia którejś z koszatniczek natychmiast udać się do weterynarza w celu udzielenia pomocy.

Autor: Lootka
Korekta: junoo, Jacek

lek. wet. Justyna Frańczak

bottom of page